Nawet jeśli
chcielibyśmy, żeby było inaczej, wina jest zawsze po obu stronach. „Potęga słów
winnego uczyni go niewinnym”. Tyle w tej sprawie - Waszego małżeństwa z mamą.
Poza tym jest wiele spraw, o których chciałbym napisać, dużo więcej niż
chciałoby Ci się czytać. Kto chętnie słucha o błędach swojego życia, o
odczuwanej krzywdzie przez dzieci? Ale czasem na ziemi jest piekło, a ono
pozwala wypalić złudzenia, zaślepienie i kłamstwo. Potem przychodzi deszcz. A
po burzy SŁOŃCE. Nie jestem pewien czy stać mnie emocjonalnie na ten moment,
aby się w to wszystko zagłębiać. Napiszę tylko trochę.
Nie mam zamiaru
użalać się nad sobą, tym bardziej nad Wami – patrz Ty i mama. Z mamą wiele lat
się rozprawiałem, na niej lądowała moja agresja i ból, nawet jeśli Ci się wydaje,
że było inaczej. Nie miała łatwo, ani ze mną, ani z moją siostrą. Na Tobie też
lądowało to, co mi leżało na sercu, kiedy tylko była sposobność, lecz pamiętam,
że nie raz odwracało się to przeciwko mnie, bowiem odbywała się walka słowa
przeciwko słowu, zupełnie jakbym kłócił się z kolegą, a nie z ojcem. A nie oto
mi przecież chodziło. Nie będę tu mówił, o tym, co było fajne i dobre, nie taki
jest mój cel w tym momencie. Też mogę wreszcie sobie na to pozwolić, żeby być
antyemocjonalnym i chłodnym w faktach. W stosunku do tego całego morza
rozszarpujących mnie fal emocji, to zaledwie kropla. Zresztą, nigdy zapewne nie
miałbym możliwości tego wszystkiego powiedzieć, bo byś mi przerywał, denerwował
się i się tłumaczył, a jakbym w potoku słów posłużył się kurwą, to byś wyszedł
z pomieszczenia. Ucieczka od konfrontacji. STANDARD. Konformizm.
Pamiętam dobrze,
kiedy mama odbierała naszą trójkę z dworca centralnego, nie pamiętam przy
jakiej okazji - przed samochodem zacząłem się kłócić z siostrą. Powiedziałaś,
że nie chce ci się tego słuchać i pojechałeś autobusem do dziadka. Ostatnio,
niedawno, kiedy prosiłem cię o zmianę pewnych zachowań, próbowałem powiedzieć,
co mi się nie podoba, i co bym widział inaczej w naszej relacji, stwierdziłeś,
że ojciec jest ojcem, a syn jest synem, i to syn słucha ojca, a nie odwrotnie.
Przekonanie z rodu XIX wieku, a teraz mamy XXI. Młodzi ludzie są światłem
przyszłości, są oświeceniem relacji, są iskrą zmian i płomieniem
prometeuszowym. Ja też będę od swojej ukochanej córki wysłuchiwał: co zrobiłem
źle, a co mogę zrobić lepiej. I zapewniam jej już teraz z sercem na dłoni:
miłość, wysłuchanie, zrozumienie i zamianę na lepsze. Wręcz tego właśnie od
niej oczekuję. Ale ty nie chciałeś mnie słuchać, co mam Ci do powiedzenia, nie
dostrzegałeś chyba, że ja chcę dobrze dla naszej relacji, że tu nie chodzi o
moralitety, o pretensje, o żalu sentencje czy pouczanie. Chodziło oto byśmy
lepiej funkcjonowali jako OJCIEC I SYN. Nie przebiłem się przez Twój mur, zza
którego tylko czasem wyglądasz, wyjmując jedną z niewielu luźnych cegieł.
Przyjąłem to z rozczarowaniem. A Twój mur nadal stoi, i jestem ciekaw czy
kiedyś wreszcie runie.
I nawet jeśli
teraz zaciskasz zęby, bo Cię mierzi mój ton, to po prostu stawiam sprawę jasno.
Możliwe, że nie podaję tego na srebrnej tacy, ale tylko obdarta ze wszelkich
złudzeń prawda, jest żywmy słońcem na niebie, a nie ogniem w jaskini - ten
bowiem nie obejmuje całego spektrum.
Mam wrażenie, że
źle pojąłeś stwierdzenia: dbaj tylko o siebie; nic nie musisz; najważniejsze
jest to, co ty czujesz; bądź sobą; żyj w zgodzie ze sobą; rodzina ma na ciebie
zły wpływ. To są wszystko prowokacyjne teksty psychologa, które mają zmusić
pacjenta do myślenia, a nie do krzywdzenia czyiś uczuć i do uciekanie od
konfrontacji z dziećmi. A jeśli chodzi o Twoje, słuszne w twym mniemaniu,
wybielanie się: „Nie wybielaj się, bo stajesz się co raz bardziej czarny. Nie
oczerniaj się, bo wyblakniesz. Po prostu nabierz kolorów.” Jest tysiące ojców
tragicznych, tysiące złych, tysiące brutalnych, tysiące głupich, tysiące
agresywnych i tysiące innych, którzy nie powinni być ojcami. Czy naprawdę
oczekujesz poklasku, że taki nie jesteś? Dążymy do niedoskonałości, czy raczej
do doskonałości? (zakładając, że jesteśmy świadomymi ludźmi i mamy tę potrzebę
- doskonalenia się).
Ja bym do swojego
dziecka przeprowadził się nawet na Antarktydę i nie widział bym w tym nic
dziwnego, zwłaszcza gdyby matka tegoż dziecka miała tam lepsze możliwości do
życia. Nie obchodzą mnie słodkie filmy o ojcach, którzy od nowa budują grunt do
życia dla swojej byłej żony i dzieci, ani obce tragedie obcych ludzi, źli
ojcowie, którzy gwałcą, piją, poniżają. Każdy jest taki, jaki chce być, i musi
być gotowy, że ludzie, bliscy i dalecy, będą o nim wystawiać odpowiednie
świadectwo, gdyż zawsze mierzą swoje potrzeby swoją miarą. Potrzebowaliśmy ojca
częściej, i nasze duszyczki nie obchodziło czy jest daleko, czy blisko, czy to
kłopotliwe, czy trudne. Wiele razy opłakiwałem moment, w którym się
dowiadywałem, że nie przyjedziesz. Aż co dwa tygodnie, tak często, klękajcie
narody – dla dziecka jest to wieczność, i czekanie na ciebie pamiętam po dziś
dzień. I czekanie na to, aż zejdziecie się z mamą, też pamiętam po dziś dzień -
te żarliwe prośby do kogokolwiek, kto chciałby mnie wysłuchać. Dzieci się robi
po to, by je kochać, by być przy nich blisko – NA CO DZIEŃ.
Moje doświadczenia
zawsze będą budulcem mojego ja, i bez tego nie byłbym sobą. A bez rozwoju
osobistego, z którego tak czule się naśmiewasz, byłbym dużo mniej świadomy i
stabilny emocjonalnie. Nigdy nie jest za późno. Pracę nad sobą można zacząć w
każdej chwili, można zmienić przekonania, zachowania, a nawet całe życie. Może
będzie to dla ciebie przykładem, że chce mi się to wszystko wyłuszczać, gdyż
Tobie się nie chce, bo za trudno Ci jest po 55 latach życia odnieść się do
tego, co przeżyłeś, bo według Ciebie wszystko jest „osobnym opowiadaniem”
– w domyśle: nie warte odpowiadania.
Lecz nigdy mnie nie zapytałaś czy przypadkiem nie miałbym ochoty tych opowiadań
wysłuchać. Czekam na te pominięte opowiadania, a tymczasem słyszę o nowych.
I koniec końców mam
to przykre wrażenie, że używam samych spacji. BIAŁE PLAMY. Przekaz ginie w
gęstych chmurach. A może jednak nie?
Może teraz zrozumiesz… trochę więcej.