poniedziałek, 31 sierpnia 2015

2 200 000 000

A co gdyby istniała partia polityczna, dzieląca się na kilka podpartii, aby objąć wszystkie subkultury, aby objąć cały glob? Była by szanowana, a przynajmniej wszyscy wyborcy bardzo staraliby się oto, aby na to wyglądało, że ją szanują, wielbią, że są jej oddani. Partia ta miałaby nieodzowny dowód na swoje racje, choć nigdy w pełni nie musiałaby tego udowadniać, a ci co by tego oczekiwali, byliby napiętnowani przez władze, media – prawą rękę władzy – i społeczeństwo - lewa ręka władzy. Wszyscy politycy w tej partii posługiwaliby się ogólną wiedzą, przypisując sobie jej stworzenie, właśnie dla nas… wyborców, którzy chcieliby wybierać tylko ich, zawsze, w każdej kadencji, bo jak nie to istniałaby groźba, że zbraknie światła, wody – Słońca? Deszczu? – że zabraknie jedzenia, jabłek na drzewie i ziemniaków w ziemi, że zniknął nasiona, zaginie życie niechybnie, bardzo prędko i bezpowrotnie – życie, które bezsprzecznie polegać ma na wierze w siłę, wiedzę, doświadczenie i moc partii. Tylko partia może rządzić, bo bez niej nic nie jest możliwe, bo tylko ona jedna jest właściwa. Jeśli, ktoś tej partii by nie popierał, byłby naznaczany, etykietowany, wskazywany palcem, a jej wiernie oddani członkowie zajmowali by się tymi, którzy chcą się uchylić od poddania się wszelkim zasadom bytowania na świecie pod rządami globalnej partii. Czy istnieje taka partia?

TAK! Nazywa się „chrześcijaństwo” i obejmuje UWAGA! 2 200 000 000 ludzi – wyznawców -, czyli ponad 32% ludności świata. Polityka globalna tej „religii” przechodzi ludzkie pojęcie. Kapłani, księża, kościoły władają ludźmi od tysięcy lat. Dla Boga? Dla ludzi? Zaraz: „w 2011 roku dochód krajowy brutto per capita wynosił w Watykanie 407 tysięcy dolarów. W plasującym się na drugim miejscu katarze na głowę mieszkańca przypada niecałe 103 tysiące dolarów”. Cholera! „Papież Jan Paweł I, który chciał powrotu Kościoła ubogiego, zakończył swój pontyfikat po zaledwie 33 dniach.” Upss! Można jeszcze wspomnieć o sektach, krucjatach i spowiedziach, o mormonach i paleniu czarownic, wszystko po to, aby wpoić ludziom, że wszystko co jest w nich naturalne jest sprzeczne z wolą Boga jedynego. Że onanizm, to samogwałt – poczucie winy za popęd seksualny; że ślub to wspólne dobro i łączenie przed bogiem – dwie osoby pod jednym dachem ułatwia zarządzanie społeczeństwem, bo nie mamy 100 osób, lecz 50 rodzin; nie baw się, nie obżeraj się, jesteś niewolnikiem boga, a kościół jego namiestnikiem, słuchaj nas, a będziesz bliżej boga, zostaniesz zbawiony. Jeśli zgrzeszysz, musisz się wyspowiadać, i każda wina będzie ci wtedy wybaczona – możesz zatem czynić źle, masz przyzwolenie na grzechy, gdyż po spowiedzi otrzymasz rozgrzeszenie – twoje winy zostaną odkupione; jesteś bezbronnym dzieckiem, któremu odbiera się odpowiedzialność za swoje życie i swoje czyny.

Po drugiej stronie barykady mamy Iluminati. Ruch inteligencko-kapitalistyczny. Struktura dokładnie ta sama, lecz oparta na innych wartościach. Iluminaci, masoneria i te sprawy, panują tak samo sprawnie, lecz nad naszymi pieniędzmi, a nie duszami. Czyż to nie piękna synergia. Rockefellerowie? Banki centralne? Śledzenie globalnego ruchu internetowego? Ah… ile tu możliwości. Ile rączek myje sobie rączkę. Obie powyższe jednostki trzymają w garści umysłu ludzkie. To jest jedna wielka gra. Szachy dla mistrzów. Media, to broń masowego rażenia; Internet, to źródło kontroli; Pieniądze, to marchewka dla naszej próżności. I jeszcze wszystko podszyte strachem, żebyśmy ciągle czegoś się bali…

To idealny przykład na to, że na tym świecie nie walczy ze sobą dobro i zło, lecz zło walczy ze złem o wpływy dobra – małego, bezbronnego skowronka, który ma moc tworzenia szczęścia, który choć małe ma serce, potrafi kochać bardziej, niż mogłoby się wydawać. Tworząc wiele milionów sztucznych skowronków można dorobić się fortuny, a potem szlachetnie się nią podzielić. Im więcej ludzi uważa, że musi na skowronka zasłużyć lub, że nigdy na niego nie zasłuży, tym więcej będzie do dzielenia. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz